niedziela, 25 marca 2018

Gambia - rzeka w państwie czy państwo na rzece?

Zimowe wyprawy w miejsca tropikalne mają to do siebie, że powroty po nich bywają trudne. Do zimna, do rzeczywistości, do szarej codzienności. A co, jeśli Wam powiem, że tej powrót był nieco inny?

Owszem zimno i widok śniegu dobiły mnie już mocno na samym Okęciu, ale jednak i tak ten powrót był inny. Po głowie dość długo kołatała mi się myśl, że jednak dobrze wrócić do Europy, do Polski, na Śląsk. Przecież wiosna już puka do drzwi i zrobi się ciepło, a czego więcej można zazdrościć Gambijczykom?





Zazdrościć można im na pewno nietuzinkowej przyrody, która przybysza z Europy powala i obezwładnia swoją "innością" - na pewno działa też ciekawość, podsycana latami poprzez rozmaite lektury, których akcja toczy się właśnie na Czarnym Lądzie. Niestety nie jest to już ta Afryka z książek z dziecięcych lat. Na miejscu dopadnie nas jeszcze fakt wszechobecnej degradacji środowiska - widok ton odpadków latających gdzie popadnie, foliowych reklamówek pozahaczanych o piękne drzewa na sawannie. Dowiemy się również, że większość zwierząt, z którymi kojarzy się ten kontynent, została tu wybita przed wiekiem - a te, które jeszcze tu występują, możemy zobaczyć raczej w specjalnych parkach i rezerwatach - tak, tak, trochę takie nasze zoo, tylko realia wokół bardziej autentyczne...






Zobaczymy jeszcze domy budowane z rozmaitych materiałów, które w Europie uznano by za odpady. Zobaczymy, jak szczęśliwa i bogata Europa zalewa biedną Afrykę używaną odzieżą, starymi meblami i sprzętami, zdezelowanymi autami oraz niezdrową żywnością - tutaj wyznacznikiem luksusu i powiewu lepszego życia.
Zobaczymy również rolnictwo wyjęte rodem z wieków średnich. Rolnictwo, które jest tak nieefektywne, że wcale nie dziwi mnie że państwa afrykańskie nie są samowystarczalne żywnościowo. Smuci mnie fakt, że kraj posiadający takie gleby (dorzecze rzeki Gambii) i położony w takich klimacie, musi importować jedzenie...

Gambia, symbol handlu niewolnikami, symbol znieczulicy bogatych państw tego świata. Gambia, moje pierwsze spotkanie z "Czarną Afryką". I tylko wrodzony optymizm i radosne spojrzenia mieszkańców "uśmiechniętego wybrzeża" sprawiły, że złe myśli znikały i znowu mogłem iść przed siebie stumetrowej szerokości rajską plażą...





środa, 7 czerwca 2017

Podróż w (nie)znane

Niby niezbyt egzotyczna Wielka Brytania. Niby wszyscy pytają "a po co?". Na zmywak się nie wybieram, zagraniczna budowlanka ani rolnictwo też mnie nie interesują. Więc po co? Jaki sens ma wyprawa na dwa dni aż za zimne morze? Sam przez moment zadawałem sobie to pytanie, ale na szczęście szybko mi przeszło. To przecież wyprawa po spełnienie jednego z ogrodniczych marzeń - tak, tak, wybrałem się na słynną wystawę Chelsea Flower Show!

Jeszcze tylko 2 godzinki nieszczególnie wygodnym (ale jakże tanim!) samolotem i ląduję w krainie, gdzie wszystko ogólnie jest na opak i jedynie mowa jakaś taka dość znajoma - chociaż niejednokrotnie w takim wydanie, że dwadzieścia lat obywania się z nią, na niewiele wydaje się zdawać...
Obcowanie z przyjaźnie nastawionymi tubylcami sprawia człowiekowi dużą przyjemność (są życzliwi, uśmiechnięci, rozmowy tutaj ucina się praktycznie wszędzie), obserwacja zupełnie innego społeczeństwa jest frapująca, ale niech to nie zwiedzie człowieka! Tutaj niebezpieczeństwo czyha na każdym przejściu dla pieszych - no bo kto spodziewa się pojazdów nadjeżdżających z tej drugiej strony?! Zadziwiające może być również mycie, no chyba że akurat łazienka wyposażona jest w tajne urządzenie, które zmiesza nam wodę - wtedy już nie musimy wybierać czy mamy dzisiaj ochotę kąpać się we wrzątku czy w lodzie ;)

A wracając do meritum sprawy. Portfel uboższy o kilkadziesiąt funtów, swoje wymęczone w busie (tak, tak, zamknęli linię metra, właśnie dokładnie tą i w tym dniu... a do tego właśnie w tym dniu w GB przypadło lato i z nieba lał się żar zupełnie nieznany ludności tubylczej...), swoje odstane w kolejce - mimo wszystko bardzo sprawnej. I już jestem! I już mogę podziwiać!

Czym dzisiaj chciałbym się z Wami podzielić? Może na start trochę aranżacji - ogrodów pokazowych. Zupełnie różnych, z nazwijmy to zupełnie "innych bajek". Na pewno różnorodność, największej wystawy ogrodniczej świata, sprawia że każdy znajdzie coś ciekawego, co go zaintryguje, zainspiruje, zaciekawi, a może po prostu zachwyci? Ja wybrałem dla Was kilka ujęć tych miejsc, które mnie zaciekawiły - nie zawsze bardzo przypadając mi do gustu, ale na pewno przykuwając mój wzrok. Powstrzymam się od komentowania i dam Wam samodzielnie ocenić - podzielcie się proszę tą ocenę w komentarzach











środa, 17 maja 2017

I wte.... w końcu przyszedł MAJ!

W ogrodzie zagotowało się i zakotłowało od kolorów, zapachów i widoków. W końcu przyszła długo oczekiwana zmiana pogody i wszystko jakoś jaśniej i weselej wygląda, skąpane w promieniach, dawno niewidzianego, słońca. Ślady śniegowych zniszczeń powoli znikają, niedługo kompleksowa bujność i busz mojego ogrodu pomogą mi zupełnie zapomnieć o nieco traumatycznej wiośnie. Trwają jeszcze ostatnie wycinanki/przycinanki, gdyż to właśnie ta pora - kiedy przestaję się łudzić, że coś odbije po zimie ;)

Rośliny, póki co zdziwione nagłym zwrotem akcji, łapią promienie słoneczne i rosną dosłownie w oczach. Przekwitają ostatnie typowo wiosenne kwiaty, przecież w tym roku i tak kwitły zdecydowanie później i dłużej - więc zasłużyły już na odpoczynek ;)
Powoli przyjdzie nam pożegnać się z wiosennym zafascynowaniem zielenią i kolorami, w zamian otrzymamy letnią obfitość i bujność, połączoną z ciepłymi wieczorami i porankami oraz intensywnością zapachów - po przejściu burzy.

Ostatnio rozmyślałem, co jeszcze mogłoby się wydarzyć w moim ogrodzie, ale doszedłem do wniosku, że chyba tylko tsunami (z lokalnego potoku...) oraz erupcja okolicznego (nieistniejącego) wulkanu byłyby mnie w stanie zaskoczyć. Reszta dziwnych i niszczycielskich zjawisk przeszłą już przez okolicę w przeciągu ostatniego roku kalendarzowego - za każdym razem skutecznie uszkadzając, rosnące w moim ogrodzie, rośliny...

Hmmm, jak myślicie? Może więcej klęsk żywiołowych już mnie nie spotka, przynajmniej w najbliższym czasie?
Dobra, dobra, już nie smucę, niech przemówi maj, niech przemówi wiosna!


Rozkwitają kolejne epimedia, teraz selekty Thierry'ego Delabroye, które otrzymałem w prezencie

Niezmiernie podobają mi się kwiaty kokoryczek - są subtelnie piękne

Amsonia nadreńska to roślina niezbyt popularna w naszych ogrodach, a szkoda - jej subtelne, błękitne kwiaty potrafią oczarować!

Końcówka wiosny to również pora kwitnienia większości kalin - na zdjęciu kalina sztywnolistna

Rozkwitają bylinowe kokorycze - Corydalis temulifolia

Corydalis flexuosa

Pięknie kwitną serduszka wspaniałe - Dicentra eximia


wtorek, 25 kwietnia 2017

Naleśnikarnia "U Piotra"

W ostatnim okresie zostałem właścicielem naleśnikarni. Ale jak to? - spytacie. Ano wszystko za sprawą powrotu zimy, która tym razem być może nie zaskoczyła drogowców, ale za to zaskoczyła skutecznie całą resztę społeczeństwa... W Lany Poniedziałek można było rzucać się śnieżkami w znacznej części kraju, ale to mnie przypadło w zaszczycie posiadać ogród w pasie, gdzie spadło grubo ponad pół metra śniegu - i to bynajmniej nie w wydaniu białego puchu, raczej białego ulepa.
Śnieg padał w najlepsze cały dzień i calutką noc, uskuteczniając moje marzenie wejścia na rynek gastronomii. Po tym ataku zimy, większość roślin, o ile nie zostały połamane, przypomina właśnie naleśniki - ot, ciężko pod naporem takiej ilości białej ohydy, nie przyjąć pozycji horyzontalnej...

Moja kariera w gastronomii nie trwała jednak zbyt długo i na pewno nie będę musiał korzystać z pomocy pewnej blond kudłatej celebrytki. Naleśnikarnia "U Piotra"  zamknęła swoje podwoje wraz z roztopami - rośliny mocno pokiereszowane, ale zaskakują wolą życia i powoli dźwigają się i wystawiają kwiaty do nieśmiało przebijającego się słońca :)

Koniec końców wstąpił w ducha mega nowy optymizm, mimo wszelkich złamań, zgnieceń i przymrożeń - przecież jest wiosna, zimna bo zimna, ale jest! W ogrodzie mimo wszystko mnóstwo się dzieje i tego będę się trzymał :)




W okolicy spadło 50-60cm śniegu. W niedzielę wciąż zalegał w niektórych częściach ogrodu.



Najbardziej zaskoczyły mnie trójlisty, mimo ataku zimy wyglądają całkiem nieźle. Bardzo się o nie obawiałem, mokry śnieg mógł bardzo łatwo je połamać





Nie, zdjęcie nie jest obrócone, moje hiacynty są obecnie horyzontalne (a może płożące? czy ktoś słyszał o zadarniających hiacyntach?!). Szkoda mi zwłaszcza nowych odmian - na zdjęciu 'Odysseus'


Pierwsze kwitnienie ifejona w moim ogrodzie - jestem zachwycony! Aż dziw, że zawsze pomijałem tę roślinę przy zakupach ;)

Rozkwitają ostatnie kokorycze bulwiaste - muszę przyznać, że zeszłoroczne zakupy mogę uznać za bardzo udane.


Patrząc na szachownicę kostkowatą nietrudno odgadnąć, dlaczego ktoś tak właśnie nazwał tę roślinę. Drobnocebulowe szachownice udają się u mnie wyśmienicie, czego nie mogę powiedzieć o tych wielkocebulowych - po zimie nie wyszły wcale ostatnie cesarskie, które w zasadzie świetnie rosły u mnie przez długie lata.

czwartek, 6 kwietnia 2017

Taka trochę inna wiosna cz. 2

Początek kwietnia przywitał nas gwałtownym ociepleniem, a obecnie załamaniem pogody. Na poligonie doświadczalnym wciąż odkrywam nowe, wychodzące z ziemi, rośliny (zawsze z tym samym zdziwieniem w oczach i myślą "skąd ja to mam?!"). Deliberowanie nad poszczególnymi rabatami zawsze wiosną przynosi niespodzianki. Roślin mam zdecydowanie więcej, niż się spodziewałem, a niejednokrotnie okazuje się, że posiadam już te - które mam w głowie na liście tegorocznych "chciejstw". Miejsca w poszczególnych częściach ogrodu oczywiście nie przybyło (i nie przybędzie...), za to przybywa paczek i przesyłek z kolejnymi sadzonkami. Taaaaak, wiosną zawsze stwierdzam, że miesiące zimowej posuchy i ciemności są zgubne, nie tylko dla psychiki człowieka, ale też i dla jego portfela... Z tymże, jeśli chodzi o rośliny, drenaż konta następuje już najczęściej wiosną - gdy kurierzy ochoczo pukają do drzwi.
Wiosenne prace porządkowe są również mocno specyficzne. Ogólnie wydaje się, że nie do przerobienia - gdy jest jeszcze pustawo i łyso. Gdy się zazieleni, nagle przestaję dostrzegać, że pewne czynności nie zostały uskutecznione. Wygląda na to, że zieleń skutecznie zakrywa resztki bałaganu, odwracając jednocześnie uwagę od niedoróbek. Wszystko zaczyna cieszyć i już nie denerwują mnie jesienne liście, kawałki łodyg i gałęzi.

Dzisiaj chciałbym Wam zaprezentować natomiast kolejną porcję ciekawych roślin wiosennych, moim zdaniem zbyt mało popularnych w naszym kraju.

Zawilce wiosenne - w swoim ogrodzie uprawiam trzy gatunki (w wielu ciekawych odmianach) zawilców kwitnących wczesną wiosną: zawilce gajowe, zawilce żółte oraz zawilce wdzięczne (inaczej greckie). Pierwsze występują pospolicie w naszych lasach liściastych, drugie też można spotkać na dzikich stanowiskach w Polsce. Zawilce greckie są natomiast nie do końca odporne na nasze zimy, wszak pochodzą w południowo-wschodniej części kontynentu. Wszystkie trzy gatunki najlepiej rosną w miejscach lekko ocienionych, w zasobnej i przepuszczalnej glebie.
Czy warto je posadzić w ogrodzie? Niech zdjęcia przemówią!





Anemone ranunculoides - zawilec żółty

Anemone blanda - zawilec wdzięczny

Ziarnopłony - znane nam wszystkim z wiosennych spacerów po parkach czy lasach liściastych, gdzie ziarnopłon wiosenny całymi połaciami kwitnie na żółto. Obserwując je w naturze można łatwo zauważyć, że są dosyć ekspansywne. Sięgajmy zatem po odmiany hodowlane i mieszańce, które rosną kępiasto i nie sieją się wcale lub mało obficie. Dobrze radzą sobie na glebie próchnicznej i przepuszczalnej, na stanowiskach półcienistych.





Aby przełamać nieco biało-żółtą monotonię tego postu, postanowiłem do zestawu zawilcowo-ziarnopłonowego dodać jeszcze dżefersonię. Roślina ta jest spokrewniona z berberysem, ale fakt faktem - zupełnie go nie przypomina. Tworzy kępy około 30cm szerokości i przepięknie zakwita wczesną wiosną. U mnie rośnie w glebie przepuszczalnej, na stanowisku lekko ocienionym - i jak widać, dobrze jej tam!

 Jeffersonia dubia


Wiosna w moim ogrodzie rządzi się swoimi prawami, zaczyna się wprawdzie zawsze leniwie i powoli, ale za to bardzo wcześnie. Obserwując rośliny, które posiadam, mam nieraz wrażenie że przerwa, pomiędzy jednym sezon a następnym, trwa u mnie bardzo krótko. Jeśli pozwala na to pogoda, pierwsze rośliny zakwitają już w lutym. Kwiecień przynosi natomiast powiew cieplejszego powietrza, a na rabatach zaczyna się prawdziwa eksplozja życia :)