Zaraz po wysadzeniu z doniczki zrobił się z niej troszkę "naleśnik", ale muszę przyznać że sadzonka była dorodna, a na tej odmianie zależało mi bardzo, więc pewnie przełknąłbym nawet maleństwo w tzw. plugu. Kolorystycznie nie było na ten czas zaskoczenia, wyglądała idealnie jak w katalogu - ładna, limonkowo-zielonkawa z jaśniutkimi przebarwieniami i żyłkowaniem.
Potem już było tylko lepiej. Roślina ładnie ułożyła liście, a te zaczęły się mocniej wybarwiać.
Późna jesień zaskoczyła mnie w jej wydaniu. Nerwy wybarwiły się na czerwonawo, a reszta liścia wcale nie jest mniej intensywna. Prawdziwe cudeńko! Kolejna niesamowita odmiana "autorstwa" Thierrego Delabroye. Myślę, że tą odmianę po prostu trzeba mieć!
Twoja Muscat mnie zaskoczyła. Moja, chyba kupiona w tym samym czasie, nie ma nic brązowego/beżowego, cały czas wygląda jak Twoja na drugim zdjęciu. Jednak co ogród, to inaczej się zachowują.
OdpowiedzUsuń