Podczas pewnego lipcowego "rutynowego zwiadu" w największym okolicznym centrum ogrodniczym natknąłem się na świeżą dostawę sadzonek, w tym sporo żurawek. Nie spodziewałem się, że wynajdę w tej partii jakąś odmianę której nie mam - wszak to wszystko masówka z in vitro. Ku mojemu zaskoczeniu wśród całej ogromnej palety odmiany 'Georgia Peach' znalazłem jedną o zupełnie innym ubarwieniu. Kształt jak i wielkość liścia - dokładnie ten sam. Ale ta kolorystyka!
Bardzo atrakcyjna kolorystyka sprawiła, że żurawka od razu powędrowała razem ze mną do kasy.
Zastanawiałem się dosyć długo skąd wzięło się to cudo i czy utrzyma cechę. Póki co, jest dalej tak wściekle czerwona - co niezmiernie mnie cieszy!
Przez te kilka miesięcy dosyć ładnie się rozrosła. Pokrój i tempo wzrostu ma identyczne jak zwykła 'Georgia Peach'.
To co ją odróżnia to niesamowita kolorystyka, niespotykana jeszcze u żurawek. W stosunku do odmiany brakuje jej również wyraźnego żyłkowania i marmurkowego wzorku. Uwielbiam na nią patrzeć, gdy słońce oświetla jej delikatne liście - czyniąc je wizualnie jeszcze mocniej wybarwionymi! Czekam z niecierpliwością na przyszły rok, by zobaczyć jak zachowa się ta żurawka - czy jest stabilna. A może wiosną czeka mnie kolejna niespodzianka, kto wie co taka mutacja może mieć w zanadrzu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz